25.4.15

015 Parkour próbny

Konie: Wild Instinct, Crooked Young
Trenerzy: Philip Lloyd, Connor Hollingsworth

Phil
- Wstaaawaaaaaj - przetarłem oczy dłonią i otworzyłem je powoli, zerkając w stronę Dana. - Zasnąłeś wczoraj na kanapie i trochę żal było mi cię budzić, ale musimy iść do koni - dodał po chwili. Istotnie, kiedy powróciłem pamięcią do wydarzeń dnia poprzedniego, zauważyłem, że zasnąłem w innym miejscu niż obudziłem się tego poranka.
- Kogo najpierw? - zapytałem cicho, odrzucając z siebie i ciągle śpiącej Susie czarną kołdrę. Usiadłem, ziewnąłem i podrapałem się po brzuszku. Danny uśmiechnął się szeroko na ten widok.
- Jesteś najsłodszym człowiekiem na ziemi - stwierdził zmieniając temat, na co odpowiedziałem mu uśmiechem. - Pierwszego bierzesz Dzikusa razem z Connorem i Młodziakiem, bo ostatnio dawno nie chodził i Connor prosił, żebyśmy mu pomogli.
- Ugh, zabij mnie - jęknąłem opadając z powrotem na poduszki. Nie lubiłem treningów z karym holsztynem. Temperamentem zbyt przypominał wyścigowce, które szczerze mówiąc, bardzo mnie męczyły.
- Nie narzekaj, potem bierzemy Słoneczko i Serenadę i robimy co chcemy przez pół dnia w lesie - powiedział, poprawiając moją grzywkę. Poprawił mi tym humor, nastawiając jakoś przychylniej do świata, więc wyskoczyłem z łóżka, zabrałem granatowe bryczesy i białą koszulkę i ruszyłem w stronę łazienki.
Wszyscy siedzieli na dole, na kanapach, jedząc tosty z szynką i serem. Usiadłem obok Dana, ale nie chciałem jeść - coś jednak zostało mi z dżokeja. Mimo to dostałem talerz z dwoma tostami, polanymi ketchupem i opieprz, że nie mogę się tak traktować i że jestem nieodpowiedzialny. Zjadłęm je więc, a raczej zmęczyłem i jako ostatni zawitałem w stajni. Ogiery były już nakarmione i gotowe do wyjścia, wszystkie - oprócz tych wychodzących na trening. Wyprowadziliśmy je na wybieg, zaraz potem zrobiliśmy to samo z klaczami. Ci, którzy teraz nie trenowali, schowali się do siodlarni "czyścić sprzęt" (grać na konsoli), a my ruszyliśmy w stronę stajni. Wild Instinct strzygł uszami w moją stronę, jakby rzucając mi wyzwanie. Zabrałem swój sprzęt z siodlarni, powiesiłem na drzwiczkach od boksu i wszedłem do środka. Byłem niższy od konia, więc siodłanie go zawsze sprawiało mi problem. Przywiązałem go do krat boksu i zabrałem się za szybkie przeczyszczenie go. Ogier szybko był czysty, nawet nie próbował wykręcać numerów. Dopiero przy czyszczeniu kopyt, zaczął wydziwiać, jak to miał w zwyczaju. Wyrywał mi nogi, rzucał się na wszystkie strony i grzebał kopytami w ściółce ze słomy.
- Siur ci w oko, Dzikus! - krzyknąłem w końcu, a ogier postawił uszy i spojrzał na mnie ze zdziwieniem w oczach. Usłyszałem skrzypienie zasuwki do boksu i po chwili Dan zabrał kopystkę z mojej dłoni i wyczyścił wszystkie kopyta konia. Był silniejszy, więc spokojnie mógł utrzymać wyrywającego się konia. Ubrałem karosza w mój sprzęt i przekłusowałem z nim w ręku na halę. Reszta już tam była, Hollingsworth nawet stępował ze swoim ogierem. Danny podsadził mnie na grzbiet Wilda i ruszyłem stępem na luźnej wodzy.
Po kilkunastu minutach robienia kół i wolt w stępie, zabrałem się za ustępowania. Wild trochę się buntował, jednak przy dostatecznie mocnych sygnałach ładnie krzyżował i przednie i tylne kończyny. W końcu, widząc że Connor i Crooked zakłusowali, ruszyłem po dłuższej ścianie, na razie na luźnej wodzy. Po kilku pełnych okrążeniach zmieniłem kierunek. Dzikus szedł rytmicznie, lekko machając głową. Zacząłem delikatnie podbierać wodze, dając mu łydkami znak do zebrania. Kiedy koń się w miarę zaganaszował, przeszedłem do wolt, serpentyn i slalomów, żeby potem ponajeżdżać na cavaletti, które ustawił nam Dan. Instinct potknął się za pierwszym razem, jednak przy kolejnych podjazdach ładnie podnosił nogi. Powoli zbliżało się do mnie najgorsze - galop. Zebrałem ogiera jeszcze bardziej i dałem mu znak do zagalopowania. Bryknął, szarpnął głową i ruszył szybkim galopem, podnosząc głowę wysoko do góry. Warknąłem zdenerwowany i usiadłem mocniej w siodło, a potem wypuściłem nogi ze strzemion, pogłębiając dosiad. Dosiad hamujący i naprzemienne znaki łydkami do zebrania, trochę uspokoiły konia i po chwili galopował już wolniej, coraz bardziej się rozluźniając i opuszczając głowę. W końcu ładnie się zebrał, a jego galop był w miarę spokojny i rytmiczny. Złapałem znów strzemiona i przeszedłem do kół i wolt, żeby potem zrobić lotną i pojechać to samo na drugą stronę.

Connor
Crooked jak zawsze rzucał się na wszystkie strony przy czyszczeniu, jednak przywykłem już do jego wybryków i zwyczajnie nie zwracałem uwagi na to, co robił. Kiedy kłapał przy mnie zębami, po prostu odsuwałem jego pysk, a kiedy chciał mnie kopnąć, bez emocji przeszedłem obok. Już jakiś czas temu odkryłem, że właśnie takie zachowanie działa na tego konia najlepiej. Nie był jakoś strasznie brudny, więc szybko uporałem się z czyszczeniem i siodłaniem i chwilę później byłem już w siodle na hali. Wyjątkowo ogier był dosyć spokojny przy stępie, nie trzymałem więc kontaktu, łapiąc go dopiero przy zakłusowaniu. Crooked jak zwykle szedł lekko spięty, stawiając kroki szybko, jakby podłoże go parzyło. Musiałem długo pracować na kole, żeby się rozluźnił. A kiedy się rozluźnił dopiero zaczęła się zabawa. Pierwsze bryknięcia były niczym. Delikatne, jakby trochę się bał. Potem poszło z górki. Udało mu się nawet mnie zrzucić, przegalopował dookoła całą halę, wyburzając z rytmu Phila i Dzikusa i "biorąc na klatę" jedną z dopiero co ustawionych przez Dana przeszkód. Chłopak się chyba zdenerwował, bo chwilę później trzymał już ogiera za wodze, które przed chwilą agresywnie szarpnął i szedł w jego stronę, sprawiając że ten się cofał. Chyba trochę go tym uspokoił bo Młodziak przeżuł wędzidło, oblizał się i opuścił głowę, głośno oddychając.
- Mogę? - zapytał Danny, odwracając się w moją stronę. Ja nadal siedziałem na miękkim piasku, czując że kość ogonowa coraz bardziej mnie boli.
- A proszę, możesz go sobie nawet zatrzymać na zawsze - mruknąłem i podniosłem się z ziemi, żeby przejść na krzesełko, postawione obok jednego z okserów. Rzuciłem jeszcze Danowi kask, bo na tego konia strach wsiadać bez i wyciągnąłem nogi, odprężając się.

Dan
Coś posunęło mnie do utemperowania ogiera. Zasadniczo staraliśmy się nie zaburzać charakterów koni, pozwalając niektórym na niewielkie wybryki. W końcu nie byłyby wtedy sobą. Jednak Młodziak zdecydowanie za bardzo przeginał ze swoim charakterkiem, a Connor był nim wyraźnie zmęczony. Wsiadłem na ogiera, zaraz po założeniu kasku i ruszyłem kłusem ze stój. Gniadosz ciągle próbował zagalopować, jednak trzymałem go mocno, raz na jakiś czas odpuszczając wodze. Po kilku okrążeniach ogier znacznie przyspieszył kłusa, ale nie próbował już zagalopowywać. Zrobiłem żucie z ręki i tak przekłusowałem kolejne kilka okrążeń, dodając do nich wolty, serpentyny i drągi z każdej możliwej strony. Chwilę później zagalopowałem. Ogier bryknął kilka razy i wyrwał się do przodu, jednak nie zatrzymywałem go, a jedynie popędzałem. Stanąłem do półsiadu i kiedy koń próbował zwolnić dodawałem łydki nie pozwalając mu na to. Zmęczony pracował nie tyle wydajniej, co więcej. Bardziej skupiał się na jeźdźcu nie mając ochoty na wybryki. Dopiero po około pięciu okrążeniach zwolniłem go i nakierowałem na jedną ze stacjonat, wysokości klasy N, na rozskakanie. Crooked jak zwykle rozpędził się lekko przed przeszkodą, ale wybił się ładnie, doskonale baskillując i podwijając nogi niczym olimpijczyk. Nakierowałem go na drugą przeszkodę - okser tej samej wysokości, a za nim odrobinkę niższy triplebar w odległości na 3 foule. Crooked zachwiał się nieco na drugiej przeszkodzie, ale jej nie zrzucił. Na koniec nakierowałem go na stacjonatę, już normalnej dla niego wysokości - CS. Przeskoczył ją znakomicie, z zaangażowaniem, za nią bryknął, jednak nie odważył się już na więcej wybryków. Przeszedłem do kłusa, a za chwilę do stępa, żeby oddać ogiera Connorowi, który ustawił już wszystkie przeszkody.

Phil
Po wstępnym rozskakaniu na wszystkich przeszkodach, które przeszło spokojnie i dobrze pod technicznym kątem, przekłusowałem dwa okrążenia hali na obie strony i zagalopowałem, gotowy do przejechania parkouru. Ostatnio zamiast typowych dla nas, treningów szeregowych, szykowaliśmy konie do zawodów raczej całościowo, trzymając wymagany czas. Przed nami znajdowało się 12 przeszkód, każda na wysokości klas C-CS. Przewidywany czas - niecałe 4 minuty. Kiedy skoczyliśmy pierwszą stacjonatę, Dan włączył stoper. Pogoniłem więc lekko ogiera, a ten bryknął raz, najwyraźniej zadowolony z treningu. Dzikus jest mistrzem szybkiego pokonywania parkouru, jednak zdarzają mu się wtedy błędy techniczne, dlatego moim zadaniem na dziś było wyeliminowanie ich do zera. Naprowadziłem go na drugą przeszkodę - szereg z 3 przeszkód stacjonata - okser - stacjonata. Obyło się bez zrzutek więc lekko klepnąłem go po szyi, nakierowując go na "rów z wodą" w postaci niebieskiej folii. Skoczył go dobrze, jednak zbyt "na płasko". Zaraz za nim, w odległości 5 foul był triplebar. Na nim zaliczyliśmy zrzutkę, przez złe wyliczenie, jednak nie poddawaliśmy się i po zakręcie - i kilku bryknięciach - najechaliśmy doskonale na szereg z 3 stacjonat w odległości 2 foule między każdą. Wild tym razem bardzo się postarał, wyciągając szyję i podciągając nogi. Przed nami zostały 3 przeszkody: samotny triplebar, stacjonata i za nią murek po łuku. Pierwsze dwie poszły bez problemu, jednak na murku wypadliśmy z rytmu, przez co wpadłem koniu na szyję. Mimo to Wild poradził sobie całkiem nieźle. Pogładziłem go po szyi i zwolniłem do kłusa, dając mu luźną wodzę. Dan mamrotał coś o tym, że świetnie mi poszło, czas krótszy niż ostatnio, więc uśmiechnąłem się do niego, kiedy przejeżdżałem obok. Po kilku minutach przeszedłem do stępa.

Connor
Crooked opanował się trochę, po tym jak Dan na niego wsiadł i teraz o wiele lepiej mi się z nim współpracowało. Ogier po dwóch okrążeniach kłusa zagalopował lekko i płynnie, dopiero za pierwszą przeszkodą bryknął, jednak nie na tyle mocno, żeby go za to karać. Dan mierzył nam czas, kiedy przyspieszyłem lekko , naprowadzając konia na szereg. Przeskoczył go ładnie, dobrze baskillując, z mocnym wybiciem z zadu. Kolejny był rów, który również przeskoczył bez problemów, o wiele lepiej technicznie od jego poprzednika. Triplebar również poszedł bez żadnych przeszkód i dopiero na kolejnym szeregu wyłożył się, zaliczając zrzutkę na każdej z przeszkód, mimo dobrego wybicia. Kolejny triplebar poszedł ogierowi już znacznie lepiej, stacjonata z murkiem bez przeszkód.
- Dobry czas, ale powtórz ten szereg - powiedział Dan, poprawiając drągi.
Zrobiłem woltę w kłusie, zagalopowałem, Crooked bryknął, ale tym razem dobrze najechaliśmy na szereg i ogier przeskoczył go bez żadnych błędów. Pogłaskałem go i rozkłusowałem, żeby po 10 minutach stępa wrócić razem z Philem i Wildem do stajni. Oblaliśmy jeszcze konie wodą i wypuściliśmy Wilda na duże pastwisko, a Młodziaka na jego własne, małe.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz