Koń: Cephee
Trener: Danielle McClure
Usłyszałam dźwięk budzika i otworzyłam lekko jedno oko. Miałam sen, w którym Troye wyłysiał i to chyba był pierwszy raz, kiedy cieszyłam się, że się budzę. Wyłączyłam wkurzający dźwięk, przetarłam oczy i podniosłam się z łóżka. Spojrzałam na zegarek. Noc jeszcze młoda, 7:30. Musiałyśmy z Elvią się dziś wyrobić z treningem Cephee przed karmieniem, bo odkąd ten kretyn Mansell się połamał, nie nadążaliśmy z jazdami. Wzięłam z szafy czarną koszulkę, gruby biały sweterek na guziki, bieliznę i niebieskie bryczesy w kratkę i skierowałam się do łazienki, gdzie przebrałam się i przygotowałam do wyjścia. Po wyjściu z pomieszczenia, skierowałam się do pokoju Elvii. Kiedy weszłam do środka zobaczyłam ją z laptopem na brzuchu, a obok śpiącego Connora, śliniącego jej ramię. Dziewczyna wyglądała na bardzo zaabsorbowaną tym co widziała na ekranie.
- Cśśśś - powiedziała, zanim zdążyłam się odezwać. - Oglądam Death Note.
"Pewnie jakiś nowy serial" - pomyślałam.
- Za 15 minut mamy trening z Cephee - mruknęłam, przypominając jej o obowiązkach.
- Co? - wymamrotała, klikając spację. - Już siódma?
Pokiwałam głową.
- Nie spałam całą noc... Ale obejrzałam 15 odcinków! - po tych słowach uśmiechnęła się promiennie, zamknęła laptopa i odstawiła go na szafkę, a po niezbyt delikatnym zrzuceniu z siebie Connora, wstała. Miała worki pod wyraźnie zaspanymi oczami, ale wyglądała na szczęśliwą.
Przewróciłam teatralnie oczami.
- Musisz więcej spać... - stwierdziłam i wyszłam z pokoju, zostawiając ją samą.
Na dole wzięłam tylko dwa jabłka z kuchni, jedno dla mnie, drugie dla siwej klaczki. Przebiegłam z domu do stajni bez kurtki na trzydziestostopniowym mrozie i zamknęłam za sobą szybko drzwi do siodlarni. W środku było cieplutko przez centralne ogrzewanie, jednak szybko napaliłam w kominku, wzięłam sprzęt Cephee i ruszyłam do stajni.
Siwka wyglądała już boksu ciekawsko strzygąc w moją stronę uszami. Wyciągnęłam w jej stronę jabłko, a kiedy je wzięła rzuciłam sprzęt i skrzynkę ze szczotkami przy boksie, po czym otworzyłam drzwiczki. Szybko wyczesałam szarą sierść klaczki i osiodłałam ją. Wyglądała cudnie w różowej podkładce pod siodło.
Przeprowadziłam ją szybko ze stajni na halę, po drodze obie zmarzłyśmy, ale w końcu byłyśmy w ogrzewanym pomieszczeniu. Włożyłam kask - po upadku Troye'a wszyscy się pilnowaliśmy - rękawiczki i wsiadłam. Po kilku minutach stępa na halę weszła opatulona kurtką Elvia, z butelką Red Bulla. Usiadła na swoim trenerskim krzesełku, wyraźnie niezainteresowana ustawianiem przeszkód.
- Wyginaj ją już - powiedziała do mnie, pociagnęła nosem i upiła kilka łyków napoju. Zaczęłam od kół, potem przeszłam do wolt, a na koniec zrobiłam ustępowania, w końcu blondynka dała mi znak do kłusa. Cephee ruszyła najpierw bardzo szybko, powoli zwalniając do odpowiedniego tempa. Na początku kłusowałam na luźnej wodzy, jednak powoli zaczęłam zbierać klaczkę. Ta nie miała nic przeciwko. Lekko zaganaszowała, podstawiła zad, a jej kłus stał się sprężysty i żwawy. Machała na boki głową tak jak to miała w zwyczaju, prychając raz na jakiś czas.
Po dwóch kołach zmieniłam kierunek, a po dwóch kolejnych zaczęłam robić koła, później wolty. Wyciągałam i skracałam kłusa, a klacz grzecznie stosowała się do poleceń. Miała jedynie mały problem z zatrzymaniem z kłusa. Elvia ustawiała nam przeszkody. Dziś miałyśmy skakać parkour próbny.
- Galopuj już - powiedziała, kiedy akurat Cephee poprawnie zatrzymała się z kłusa. Ruszyłam galopem ze stępa, jednak moje pomoce były zbyt niewyraźne i klacz ruszyła na złą nogę. Zrobiłyśmy jednak lotną i galopowałyśmy dalej, spokojnym i rytmicznym galopem. Zrobiłam dwa duże koła i zmieniłam stronę, powtarzając ćwiczenia.
- Skacz najpierw kopertę z kłusa, potem galopem po łuku na okser, raz na jeden, raz na drugi, a potem skocz tamtą stacjonatę z galopu ze dwa razy i tamten murek i ustawię ci parkour - powiedziała Elvia, a ja pokiwałam głową.
Postępowałam przez chwilę na luźnej wodzy, a potem zebrałam siwkę i ruszyłam kłusem. Przyspieszyła mocno przed przeszkodą, ale zawsze tak robiła, więc pozwoliłam jej na to. Koperta była niska, oksery z resztą też, były na rozskakanie się. Klacz bez problemu pokonała przeszkody. Najechałam więc galopem na stacjonatę. Tą też skoczyła dobrze, jednak lekko zgubiła technikę. Za drugim razem poszło bez problemu. Murek był już wyższy, mniej więcej wysokości klasy N. Cephee skoczyła go ładnie, jednak po przeszkodzie się potknęła. Powtórzyłyśmy więc skok i zwolniłyśmy do stępa, żeby odpocząć przed skakaniem parkouru.
Elvia ustawiła 12 przeszkód. Pierwsza była stacjonata, kolejny był potrójny szereg okser-stacjonata-okser, później stacjonata, okser, przeszkoda z folią udającą rów z wodą, stajnonata, okser, stacjonata, okser, podwójny szereg ze stacjonat, triplebar i okser. Wszytskie przeszkody miały wysokość od 150-165 cm. Ruszyłam spokojnym galopem na pierwszą stacjonatę. Cephee rozpędziła się przed nią i wybiła w idealnym miejscu pokonując ją bez największego problemu. W tym momencie Elvia włączyła stoper. Popędziłam klaczkę na kolejną przeszkodę. Szereg poszedł dobrze, jednak na ostatniej przeszkodzie zaliczyłyśmy zrzutkę. Na kolejnej stacjonacie poszło nam znakomicie. Cephee trzymała dobre tempo, kolejne przeszkody pokonując z dziecinną łatwością i lekkością. Na "rowie" lekko się zawachała, jednak przeskoczyła go dzięki mojej szybkiej reakcji. Do końca parkouru nie zrzuciła już ani razu.
- Prawie 4 i pół minuty - powiedziała Elvia, kiedy rozkłusowywałam klacz. - Poprawiła czas - uśmiechnęła się do mnie, a ja przeszłam do stępa. - Idę karmić konie z Danem, rozstępuj ją i przyprowadź do stajni w derce, bo się spociła.
Pokiwałam głową. Po 15 minutach zsiadłam z klaczy, założyłam na nią derkę i szybko przeprowadziłam ją do stajni, gdzie rozebrałam ją szybko ze sprzętu i wprowadziłam do boksu. Cephee zabrała się za jedzenie, a ja pognałam do domu zjeść śniadanie.
<<Powrót do treningów konia: Cephee
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz