25.4.15

004 Trening skokowy

Obudzony przez budzik Troye'a z którego on i tak nigdy nie korzystał, zwlokłem się z łóżka. Kiedyś Phil zawsze mnie budził. Ugh, to głupie że po 3 miesiącach nadal czuję się okropnie. I nie chodzi tu o Troye'a w moim pokoju, on jest świetny ale... Phil za oceanem. To boli, przecież był obok mnie w zasadzie od... zawsze. Zanim go poznałem byłem tak samo przygaszony jak teraz.
Ubrałem się w czarne bryczesy i bluzę z kapturem tego samego koloru (cóż za różnorodność i styl), a potem skierowałem się do łazienki. Nie chciało mi się prostować włosów i tak nikt ważny mnie dziś nie zobaczy, więc umyłem tylko twarz i zęby, zszedłem na dół, spojrzałem na rozpiskę i skierowałem się do biura, zając się papierkową robotą.
Wyszedłem do stajni, godzinę później, nie zapominając o założeniu kaloszków, prezentując wszystkim swoją hobbit hair. Skierowałem się do stajni ogierów, gdzie Connor pogwizdując zamiatał podłogę.
- Hejka - uśmiechnąłem się do niego, przez co wylazły mi te straszne dołeczki. Nauczyłem się, że nie warto pokazywać swoje samopoczucie, bo przelewam to na moich przyjaciół. A kiedy oni są smutni, jest ze mną jeszcze gorzej. - Resurrect może wyjść? - zapytałem, zanim ten się zdążył odezwać.
- Może, zjadł pół godziny temu. Tylko daj mu trochę siana przed osiodłaniem! - krzyknął za mną kiedy już zniknąłem w boksie Siwego. Pogładziłem go po pysku, a potem obejrzałem obtarcie, które pojawiło się u niego już jakiś czas temu i teraz było zarośnięte, jednak nadal bałem się, że znów się otworzy. Na szczęście było w dobrym stanie więc wyszedłem z boksu i skierowałem się po sprzęt. Skrzynka ze szczotkami, siodło, czaprak, misiek, ochraniacze, ogłowie i wytok. Nie wiem w jaki sposób udało mi się zabrać to wszystko na raz, ale o mało się nie zabiłem przy boksie Happinessa i potem powtórzyłem to przy Crooked Younga i kiedy starałem się nie zabić w dalszej drodze do mojego konia, usłyszałem pisk Elvii i... Effie? Otworzyłem szeroko oczy, rzuciłem wszystko na korytarz, przeskoczyłem to i wybiegłem ze stajni, patrząc w stronę naszej bramy. Wszyscy z Cheltenham byli u nas. Effie, William, Kyle, nawet amatorzy. Tylko gdzie jest Phil? Zmarszczyłem brwi gotowy wrócić ze zrezygnowaniem do stajni i już nawet miałem to zrobić, ale jednak, gdzieś między nowymi twarzami amatorów błysła ta czarna czupryna i po chwili wyłonił się zza przyczepy, prowadząc Moon Childa. Uśmiechnąłem się i pomachałem mu kiedy ten na mnie spojrzał. Nie odmachał mi. Szarpał się z ogierem, któremu wyraźnie nie podobał się kolec. Jednak wiedziałem że to zauważył. Wróciłem więc do stajni, rozpromieniony i zająłem się przygotowaniem Resurrecta do treningu.
Wyczyściłem siwka w boksie, a potem dałem mu trochę siana i osiodłałem go. Teraz nie mogłem powstrzymać uśmiechu. Wiedziałem, że zostaną u nas pewnie do końca tygodnia. Cały tydzień z Philem, będę szczęśliwy kolejne pół roku. Chwilę po tym jak zapiąłem skośnik na pysku Resurrecta do jego boksu podszedł Connor.
- Przemknij się szybko na zewnętrzną ujeżdżalnie, bo zrobiło się zamieszanie - powiedział i nie czekając na moją odpowiedź wyszedł ze stajni, zapewne przygotować drągi na trening. Wyprowadziłem ogiera ze stajni i od razu skierowałem się z nim w stronę ujeżdżalni, po drodze widząc jak tym razem wszyscy starają się złapać Bohatera. Zaśmiałem się cicho. Resurrect teoretycznie też powinien być narwany. A jednak w porównaniu do tamtych koni jest zupełnym trupem.
Poklepałem siwka po szyi i wdrapałem się pokracznie na moje skokowe siodło, a potem ruszyłem żwawym stępem po pierwszym śladzie ujeżdżalni, patrząc na Elvię i Effie, którym właśnie udało się złapać Bohatera i Phila, który wyprowadzał Czarną Herbatkę z przyczepy. Klacz poderwała głowę do góry, jakby bardzo zainteresowana nowym otoczeniem, przez co niemalże podniosła chłopaka na uwiązie. Bycie niskim musi być straszne. William właśnie "bił się" z Wojownikiem, który był wyraźnie nie zadowolony z faktu, że musi wchodzić do jakiejś stajni, przecież na dworze jest tak przyjemnie! Wróciłem wzrokiem do Philipa, który teraz mi ładnie pomachał i wyszczerzył się wyraźnie szczęśliwy z powrotu do starych śmieci. Chciałem mu odmachać, ale Resurrect mnie pociągnął i wylądowałem na jego szyi.
- Daniel, skup się! - krzyknął do mnie Connor ustawiający właśnie prosty szereg gimnastyczny. - Możesz już kłusować.
Dzisiaj to on zajął się moim treningiem ze względu na gości. Elvia nie była w stanie mi go poprowadzić, więc zrzuciła to na biednego Hollingswortha, który wyraźnie nie był z tego zadowolony.
Od razu ruszyłem żwawym, aczkolwiek rytmicznym kłusem anglezowanym, zbierając powoli ogiera. W co drugim narożniku robiłem woltę, a potem zmieniałem kierunek i to samo. Powtórzyłem to ćwiczenie dwa razy i zabrałem się za serpentyny po dwie na prawo i dwie na lewo. Następnie zwolniłem do stępa i zrobiłem ustępowanie od łydki na obie strony. Po tym ćwiczeniu uznałem, że koń jest wystarczająco rozgrzany. Connor nie mówił nic, od samego początku treningu, więc zagalopowałem na lewo i wtedy...
- Hej Dan! - odwróciłem się w stronę tak dobrze znanego mi głosu i zobaczyłem Phila wmoim swetrze, siedzącego na ogrodzeniu ujeżdżalni z wielkim uśmiechem na twarzy. Zawróciłem gwałtownie, przez co Resurrect prawie się wypieprzył, ale to nie było teraz ważne. Zatrzymałem go tak, że Phil mógł spokojnie przerzucić przez niego nogi i wychyliłem się, żeby przytulić przyjaciela, niemalże spadając i ciągnąc go przy tym za sobą. Ale on mimo mojego idiotycznego zachowania się śmiał. Widziałem że był teraz szczęśliwy.
- Daniel! - krzyk Connora przerwał nam tak radosną chwilę. - Szereg, za 3 sekundy.
Phil tylko popchnął mnie z powrotem na konia, a ja ruszyłem kłusem na przeszkodę. 3 drągi, za którymi znajdował się niski krzyżak przejechałem bez problemu z obu stron. Connor podwyższył krzyżak i dostawił stacjonatę. Tym razem Resurrect musiał skupić się odrobinę bardziej. Drągi przeszedł idealnie, pierwszy skok również, jednak wyłamał przy stacjonacie, chociaż była zdecydowanie poniżej jego normalnych przeszkód, i przeciągnął mnie galopem spory kawałek ujeżdżalni, wyrywając mi przy tym wodze, a potem bryknął kilka razy, niezmiernie zadowolony ze swojego czynu.
- Skupienie, Dan! Zabrakło skupienia. Za mało łydki, jeszcze raz - krzyknął do mnie Hollinghsworth, kiedy użerałem się z ponownym pozbieraniem folbluta. Najechałem na szereg ponownie. Tym razem Resurrect całkiem mnie olał i obie przeszkody "wziął na klatę", a na koniec odskoczył o niemalże kąt prosty, wyrzucił tylne nogi i zadębował, skutecznie pozbywając się mnie z siodła. Siedziałem na piasku, słuchając słodkiego śmiechu Phila, który mieszał się niestety z oddalonymi śmiechami Effie, Kyle'a i kogoś mi całkiem nieznanego, zapewne nowej amatorki.
- Oh, nie mogę się doczekać, aż dostanę od ciebie swoją flaszkę - powiedział Connor z szerokim uśmiechem na ustach, kiedy pomagał mi wstać. Teraz najwyraźniej perspektywa dalszego treningu ze mną nie przeszkadzała mu tak bardzo. - Żadnych strat?
- Nie licząc szacunku w oczach nowych amatorów? Nie, żadnych! - zażartowałem i zabrałem wodze od trenera, żeby chwilę później znaleźć się na koniu. Mężczyzna ustawił dodatkowe drągi uniemożliwiające ucieczkę Resurrectowi. Ruszyłem ponownie kłusem na szereg. Tym razem ogier jedynie poszarpał wodzami, ale pokonał go. W drugą stronę poszło mu lepiej. W końcu się uspokoił. Connor podwyższył szereg. Ogier tym razem włożył całe swoje zaangażowanie w pokonanie ćwiczenia, skoki wykonał dobrze technicznie. Poklepałem go po szyi i zrobiłem koło w galopie, kiedy Hollinghsworth dostawiał okser na końcu szeregu. Zwolniłem do kłusa i najechałem. Drągi i koperta - idealnie, foule galopu, bardzo dobry skok przez stacjonatę, kolejna foule i jeszcze lepszy przez okser.W drugą stronę wyłamaliśmy na okserze, więc powtórzyliśmy ćwiczenie.
- Koniec! - krzyknął wyraźnie szczęśliwy Connor. - Rozkłusuj i do stajni.
Przekłusowałem jeszcze po dwa okrążenia w każdą stronę i rozstępowałem ogiera, a potem zaprowadziłem go do stajni w towarzystwie Phila.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz